Inwestorzy nieruchomości, którzy kupują mieszkania w dużych miastach, powtarzają, że są trzy rzeczy, które trzeba wziąć pod uwagę szukając mieszkania. Są to: po pierwsze – lokalizacja, po drugie – lokalizacja, po trzecie – lokalizacja 🙂 Oczywiście to tylko jedna z teorii, bo są i tacy, którzy nie zgadzają się z tym twierdzeniem. Pomyślałam sobie jednak, jakie mogą być trzy rzeczy, które kobiety przede wszystkim oczekują od swoich mężów. W każdym razie ja oczekuję od swojego męża:

  • BEZPIECZEŃSTWA, czyli: stabilności emocjonalnej, wsparcia, zaufania
  • POZYTYWNEGO NASTAWIENIA, czyli: optymizmu, poczucia humoru, energii
  • UZNANIA, czyli: szacunku, docenienia, wdzięczności.

 

Pomyślcie, czy te kwestie są dla Was ważne? Dziś pytanie kieruję do kobiet i dalej będzie też okiem kobiety, co nie znaczy, że mężowie nie mogą nam towarzyszyć w przemyśleniach na temat trzech rzeczy, które oczekują od nich żony. Może dorzucicie coś od siebie? Może sformułujecie swoje trio? Zachęcam Was do rozmowy na ten temat.

BEZPIECZEŃSTWO

Bezpieczeństwo, a może lepiej „poczucie bezpieczeństwa” to  trochę wyświechtane hasło, ale bardzo często pojawia się w odpowiedziach dziewczyn zapytanych o to na czym im zależy w związku.

W małżeństwie ta świadomość czucia się bezpiecznym jest bardzo ważna. Dla mnie nie oznacza, że muszę się ukrywać w męskich ramionach, że facet ma przynosić więcej pieniędzy do domu, że mam leżeć i pachnieć. Fakt, jednym z elementów bezpieczeństwa w małżeństwie jest stabilność finansowa. Nie bądźmy fałszywie skromni, mówiąc że pieniądze nie mają znaczenia. Ważniejsze jednak od stabilności finansowej jest poczucie bezpieczeństwa w sferze emocji. Oczywiście różne są gusta. Niektóre dziewczyny lubią takich facetów, których trzeba ciągle gonić, inne szukają takiego z szerokimi ramionami, który utuli. Ja często powtarzam mężowi, żeby nie był dla mnie za dobry, bo mnie to szybko nudzi. Zatem to poczucie bezpieczeństwa nie musi oznaczać słitaśnego cackania się ze sobą, ale taki stan, w którym czuję się dobrze z tym drugim człowiekiem. Kiedy wiem, że ten mój facet, który jest nawet zadziorą i często mnie wkurza, wskoczy za mną w ogień i zrobi dla mnie wszystko, nie stanie przeciwko mnie i zawsze będzie moim wsparciem, wówczas czuję się bezpiecznie.

Dla mnie bezpieczeństwo to także  zaufanie. Cóż, zawsze można pamiętać o sowieckiej zasadzie: „dowieraiaj, no prowieriaj”, czyli „ufaj, ale sprawdzaj” . Mama mi wpajała, że trzeba faceta pilnować, a  mojemu mężowi też mówiła, jak był jeszcze kandydatem na męża, żeby mnie pilnował. On wtedy odpowiedział: – jak będzie chciała iść, to pójdzie, siłą jej nie zatrzymam. Taka odpowiedź nie podobała się mamie. Muszę jednak przyznać, że sama wierzę w to, że jak ktoś będzie na przykład chciał zdradzić to choćby był poddawany nieustannej kontroli, zrobi to. A może nawet dlatego to zrobi? Trzeba zaufać, co nam pozostaje? W końcu poczucie bezpieczeństwa to także taki stan, w którym czuję, że znam tę drugą osobę, że jest opoką, przyjacielem, kumplem, że nie oszuka, że pomoże, że zawsze można się do niego zwrócić. Może to naiwna wiara młodej mężatki, ale na razie będę w niej uparcie trwać:) Fajnie też, jeśli mąż  nie odpowiada na nasze utyskiwania czy marudzenie zgryźliwymi komentarzami, tylko nawet kiedy jesteśmy czasem takie dziewczyńsko nieudolne, obróci temat w żart i obejmie ramieniem. Wierzcie mi, w naszym przypadku nie jest to łatwe. Po pierwsze ja naprawdę daję mężowi do wiwatu swoją niezdarnością, a mój mąż nie jest typem ciepłych kluch i nie zawsze głaszcze mnie po głowie. Przez pierwszy rok po ślubie byłam przerażona, bo bardzo ciężko było nam się porozumieć. Ja taka niezdara, co to się stara;), ale różnie jej wychodzi i mój mąż lekki choleryk, który szybko się wkurza jak widzi tę niezdarność. Bywało ciężko i żarliśmy się we włoskim stylu. Wtedy we mnie budziła się lwica i już nie byłam taką niezdarną żonką, tylko potrafiłam przyfasolić z kapcia. Na szczęście i ja, i mąż mamy chyba podobne poczucie humoru, bo z czasem te nasze „bójki” zaczęliśmy obśmiewać.

Po drugie POZYTYWNE NASTAWIENIE DO ŚWIATA

W poście tu pisałam trochę o znaczeniu poczucia humoru i o tym, że kiedyś w ogóle nie miało ono dla mnie znaczenie.  W końcu pojęłam, że w poczuciu humoru nie chodzi  o głupi żart, ale o umiejętność rozładowywania napięć, o uśmiech, o wyrozumiałość i błyskotliwe komentarze, które niejednokrotnie rozbrajają tykająca bombę. To poczucie humoru nam się przydało. Dziś mogę także zaryzykować tezę, że też chyba ocaliło. Dzięki uśmiechowi i żartom mój mąż, lekki choleryk, jakoś spokorniał, a co najśmieszniejsze;) i ja stałam się ciut mniej niezdarna.

Oczywiście są tacy faceci, którzy potrafią zastrzelić cynizmem i ironią. Oni są bardzo intrygujący, pociągający, ale na dłuższą metę, w małżeństwie, pewnie mega trudni.  Jasne, jeśli żonie to pasuje, bo sama tak działa, to świetnie. Mnie by chyba było ciężko żyć z takim zgryźliwym, ironicznym typem, dlatego wolę prostolinijne żarty. To pozytywne nastawienie do świata przekłada się również na chęć wspólnego działania, na dobrą energię, którą zaraża nas mąż. Bo taki stan jest inspirujący. Macie tak, że razem nakręcacie się do działania, że tworzycie coś wspólnie? Nam najlepiej wychodzi współpraca. Na przykład takie gotowanie. Wspominałam już, że jestem niezdarą w domu. Cóż, trudno się przyznać, ale taki jest fakt, choć pracuję nad sobą. Jednak całkiem dobrze wychodzi mi szykowanie produktów, z których później mąż gotuje coś dobrego. Zatem ja sobie obieram te marchewki, pietruszki i inne składniki, a mój mąż przejmuje kolejny etap obróbki potraw. Ot taka mała wspólna robota, a efekt całkiem niezły i smakowity. A propos typowych kobiecych obowiązków, to fajnie jeśli obok mamy nie burczącego, zgryźliwego, niespełnionego, wkurzonego na cały świat dziada,  który krzyczy – jak mogłaś nawet cholernej zupy nie ugotować?!!,  ale wyrozumiałego męża. Fajnie, kiedy obok nas jest optymistyczny chłopak, który jeśli faktycznie już nie ma nic do jedzenia,  zabierze nas do knajpy albo usmaży najlepszą na świecie jajecznicę. Nie zapomnijcie mu tylko wtedy za to podziękować. Każdy potrzebuje uznania!

Po trzecie UZNANIE

Kobiety na pewno potrzebują uznania. W ogóle ludzie chcą być docenieni. Mało jest takich, którzy mają totalnie gdzieś opinie innych i robią swoje nie oczekując słów „dziękuję”. Kobiety lubią komplementy i czułe gesty. Ale proszę nie mylić tego z przynoszeniem kwiatów od święta. Oczywiście kwiaty też są spoko. Sama lubię je dostawać. Tylko nie róże. Wprawdzie mój mąż nie szaleje z tymi kwiatami, choć ma blisko do kwiaciarni, bo mieszkamy niedaleko cmentarza, a tam można przebierać nie tylko w chryzantemach. Ja bym się nie obraziła za chryzantemy. W naszej kulturze utarło się, że to cmentarne kwiaty, a przecież mają tak wiele pięknych odmian. Podejście do chryzantem powoli się zmienia, coraz częściej widzi się, przeważnie te zielone, w różnych bukietach. Wracając jednak do uznania, dla mnie uznanie jest bardzo ważne. Lubię czuć się doceniona i chwalona, kiedy napiszę wiersz dla męża, czekam aż będzie się rozpływał nad moim talentem:) Wprawdzie on tego nigdy nie robi, bo także wie, że warto mnie czasami wziąć pod włos i pochwalić wtedy, kiedy się tego nie spodziewam. Z tym uznaniem to jest chyba tak, że wystarczy szacunek do naszej pracy, do naszych starań, wyrażony drobnym gestem. Zwykłe podziękowanie za to, co zrobiłyśmy w domu, ale szczere, prawdziwe. Kiedy mąż powie miłe słowo w naszą stronę, doceni nasze starania, nasz wkład, nasze zaangażowanie w małżeństwo, ale tak szczerze, naprawdę, to robi się o wiele cieplej na sercu. Są tacy faceci, którzy non stop komplementują swoje żony. Może są w tym szczerzy, ale ja osobiście wolę takie komplementy „od święta”, wtedy mają większą moc.  Są i tacy, którzy nigdy nie powiedzą dobrego słowa,  myśląc pewnie że dlaczego mają nam dziękować za coś co jest w ich mniemaniu zwykłym małżeńskim obowiązkiem.
A może w ogóle nie zdają sobie sprawy, że my potrzebujemy tych słów? Oczywiście prócz słów czy romantycznych gestów, ważne są czyny. Szacunek i docenienie nas jako żon mogą być wyrażone tym, że mąż po prostu nas w czymś wyręczy. Dajmy się wyręczać, dajmy się doceniać! Kobiety tak często biorą wiele spraw i obowiązku na siebie, a później liczą na wielkie podziękowania. Wydaje mi się zatem, że chyba warto, nawet w tych wyzwolonych czasach, wbić się w rolę prawdziwej kobietki, która potrzebuje męskiego ramienia i sama też powie mężowi jaki jest dla niej cudowny.

Zatem, panie – do działania – poniżej dla Was małe wyzwanie. Panowie, dla Was też przygotowaliśmy temat do rozważenia. Ale zanim zabierzecie się do przemyśleń, jeśli chcecie wiedzieć, czego naprawdę;) pragną kobiety, przypomnijcie sobie ten stary, dobry song:

 

Na koniec wyzwanie Popieprzonej

Dla żony: Jeśli Twój mąż sprawia, że czujesz się bezpiecznie, jeśli komplementował Cię w towarzystwie, jeśli pochwalił Cię, jeśli nie krzyczał jak to często ma w zwyczaju, ale był pozytywny i uśmiechnięty w ciągu ostatnich tygodni albo robił cokolwiek innego, co było dla Ciebie ważne, doceń go! Upewnij się, że wie, jak bardzo go kochasz, że mówisz mu o tym, zapewnij, że widzisz jak wiele dla Ciebie robi. Mężczyźni też lubią komplementy może nawet bardziej niż my, nie zapominaj o tym!

Dla męża:  Wybierz jeden obszar z wymienionych 3 punktów i przygotuj plan działania, w jaki sposób możesz wprowadzić te elementy w Wasze życie małżeńskie. Na przykład: dziękuj swojej żonie za zrobienie obiadu/kolacji, przytul ją i spraw, aby poczuła się bezpieczna…Jeśli miałeś zły dzień w pracy, zanim wejdziesz  do domu, weź głęboki wdech, wrzuć na luz i nie pozwól, by Twój zły nastrój popsuł Wam wspólny wieczór. Może tym Ty zaskocz ją miłym gestem i uśmiechem poprzez który podziękujesz, docenisz i dasz jej poczucie bezpieczeństwa.